RECYKLING BATERII. METODY TRADYCYJNE I METODY PRZYSZŁOŚCI

Po drogach na całym świecie porusza się coraz więcej samochodów elektrycznych, coraz więcej osób korzysta też ze smartfonów, tabletów czy laptopów. Wszystkie te urządzenia zasilane są najczęściej przez akumulatory litowo-jonowe. Mają one jednak określoną żywotność, więc inżynierowie nie ustają w staraniach o to, by stale udoskonalać metody ich recyklingu.

Obecnie recykling akumulatorów litowo-jonowych opiera się na metodach hydrometalurgicznych lub pirometalurgicznych. Co to oznacza?

Metoda hydrometalurgiczna

Polega na kilkuetapowym działaniu. Najpierw jest to mechaniczny demontaż, który pozwala odzyskać metale, wykorzystane do wyprodukowania obudowy. Z jednej tony odpadów już na tym etapie udaje się odzyskać ponad 200 kg żelaza. Reszta odpadów poddawana jest separacji powietrznej, dzięki której odzyskujemy papier i polimery. To, co zostanie nieprzetworzone w tym etapie poddawane jest działaniu kwasu siarkowego, co  umożliwia odzyskanie tlenków manganu i grafitu. W wyniku reakcji chemicznych powstaje też siarczan cynku i manganu. Z pozostałości po tym procesie można wytwarzać kolejne ogniwa. Minusem tej metody niewątpliwie jest wykorzystanie materiałów żrących, w wyniku czego stanowi ona pewne obciążenie dla środowiska.

Metody pirometalurgiczne

Polegają na odzyskiwaniu materiałów poprzez wytopienie metali w piecach. Umożliwia to odzysk tlenków metali, również z ogniw zawierających elektrolit. Niestety, metoda ta jest niezbyt wydajna. Zaletą jest możliwość poddania recyklingowi ogniw różnego rodzaju, w tym zawierających elektrolit organiczny. Z kolei stosunkowo niska wydajność recyklingu oraz możliwość powstawania odpadów wtórnych w trakcie procesu w znaczny sposób ogranicza stosowania tych procesów

Przyszłość w ultradźwiękach?

lipcowym numerze czasopisma Green Chemistry opublikowano opis metody przetwarzania akumulatorów z wykorzystaniem technologii ultradźwiękowej, opracowanej przez naukowców z Uniwersytetu Leicester. Pozwala ona na usuwanie aktywnego materiału z elektrod kompozytowych za pomocą ultradźwięków o dużej mocy. Metoda jest przeznaczona do pracy na nierozdrobnionych elektrodach. Oznacza to, że jest ona szczególnie wskazana w przypadku recyklingu nie tylko zużytych akumulatorów, ale i odpadów produkcyjnych oraz materiałów odrzuconych w procesie kontroli jakości. Stanowią one nawet do 20 proc. całej produkcji. Co więcej, demontaż ogniw jest ekonomicznie lepszym rozwiązaniem, niż rozdrabnianie. Powstałe produkty obarczone są niższym śladem węglowym i nie wymagają wykorzystania dużej ilości odczynników chemicznych.

Unia zmobilizuje do recyklingu

Recykling baterii i akumuatorów w najbliższych latach najprawdopodobniej nabierze rozpędu, ponieważ Unia Europejska jest w trakcie prac nad nowelizacją dyrektywy w sprawie baterii. Ta, która obowiązuje obecnie pochodzi z 2006 r. W Paramencie Europeijskim omawiany jest projekt dyrektywy, nakładającej obowiązek osiągnięcia poziomu recyklingu baterii jednorazowego użytku i akumulatorów niklowo-kadmowych w wysokości 95 proc. do 2030 roku. Nieco więcej trudności przysparza jednak recykling ogniw litowo-jonowych. W związku z tym Komisja Europejska proponuje wyznaczenie celu na poziomie 70 proc. w 2030 roku. Dla porównania – z badań, przeprowadzonych przez niemiecki think tank Öko-Institute w Darmstadt, zaledwie około połowa wszystkich baterii domowych w Niemczech jest zbierana i poddawana recyklingowi.

Polska nie powinna się wstydzić

Z kolei według danych Eurostatu, w 2018 r. w całej Unii Europejskiej zebrano 88 tys. ton baterii, z czego w Polsce ponad 10 tys. ton. Klasyfikuje nas to na trzecim miejscu, po Niemczech i Francji. Jeśli zaś chodzi o udział zebranych baterii w stosunku do poziomu ich produkcji, to wyniósł on u nas 80 proc.

Poziom recyklingu zużytych baterii, przyjętych do przetworzenia w 2018 r. wyniósł w Polsce ponad 93 proc. Tymczasem segregacja i recykling baterii i akumulatorów są szczególnie ważne z uwagi na to, że tylko jedna mała bateria, stosowana w urządzeniach takich, jak zegarki na rękę, jest w stanie zanieczyścić jeden metr sześcienny gleby i 400 litrów wody. Dla porównania – to tyle, ile przeciętny Polak zużywa ciepłej wody przez około tydzień.